Zdjęcia zostały zrobione w podczas dnia spędzonego w Warszawie z uwagi na udział w biegu na 10 km Orlen. Wybrałem się sam pociągiem na tę imprezę, mimo kontuzji lewej stopy, której nabawiłem się dnia wcześniejszego podczas innego biegu. Po zasileniu organizmu lekami przeciwbólowymi spokojnym tempem ukończyłem bieg z czasem 0:55:43 (4572/8914 miejsce), z czego byłem bardzo dumny, a że bieg szybko sie zakończył, kulejąc zacząłem zwiedzać Warszawę i Pałac Kultury i Nauki. Mogę oficjalnie powiedzieć, że wygrałem ze swoim organizmem i prawami medycyny. Po szybkich zakupach kilku widokówek postanowiłem pierwszy raz odwiedzić kawiarnię, która znajduje się po lewej stronie przy wejściu głównym do PKiN. Cena herbaty 8 zł. lekko mnie zszokowała, ale cóż. Za to ponad pół godziny siedziałem w wygodnej starej kanapie oglądając tłumy odwiedzające ten zabytek i oglądając jego wnętrze. Potem żądny wrażeń chciałem zwiedzić coś nowego, niestety na basen nie było jak się dostać, nieprzyjemny portier nie pozostawił złudzeń aby zobaczyć na własne oczy pałacowy basen choć z daleka. No więc postanowiłem pozwiedzać kilka pięter Pałacu Kultury i Nauki. Większość drzwi była pozamykana i tylko było wyjście z windy i szybki powrót, ale niektóre mnie zaskoczyły. Tę wycieczkę będę kojarzył z piętrem 14, gdzie według napisu było to piętro techniczne z zakazem wstępu. No ale zakaz? To jeszcze bardziej wyostrzyło moją wyobraźnię, co tam mogę zobaczyć, a więc łamiąc zakaz w stresie podjąłem ryzyko. Zacząłem iść wąskimi korytarzami, gdzie było mnóstwo rur, aż zobaczyłem małe okienko z widokiem na boczną ścianę PKiN-u. Widok korytarzu jakby wyciągnięty z filmu z PRL-u - wspaniały. A gdy jeszcze pojawiła się pani idąca z zapalonym papierosem do toalety, aby go wypalić i krzycząc na mnie, co ja robię w tym miejscu spowodowała iż poczułem się jak w latach 80-tych XX wieku. Zwiedzanie zakończyło się kolejną interwencją straży pałacowej, panowie byli bardzo mili, jednak wytłumaczyli mi zasady zwiedzania pałacu. Zamieszczam w tym miejscu dla nich gorące podziękowania. Dzień zaliczam do pozytywnych, choć apetyt był na więcej. Zapraszam do oglądania poniższych zdjęć.