Przyjacielu wspomnij – O tym mówiłem z tobą – gdy Pałac Kultury Stanął mi przed oczami, jak gniazdo, jak pomnik. Wiem, ile trzeba serca, by w mieście o nazwie Tak różnej od imienia rodzinnego miasta Budować jak dla siebie, gdy noc gasi gwiazdę I dzień zapala słońce – w ognie sztucznych gwiazdach Zanurzyć się jak nurek w skafandrze z palnikiem Ścianę stromą jak przepaść Przyjacielu zniknie Różność stron świata w pięknie Pałacu Kultury. Nie obca mi tęsknota do tej chwili pięknej, Gdy dłonie się opiera na dziele skończonym. Ci z piętra najwyższego, przykładając rękę do czoła – może ujrzą burzany nad Donem I zieleń brzóz nad Wołga i zarys Uralu, Gdy ja będę wstępował w warszawskie marmury. Przyjacielu, tak każdy dzień nas łączy z dolą, A z sobą – każda cegła Pałacu Kultury.