Po raz pierwszy w dziejach narodu polskiego powstał w naszych oczach gmach, którego kamieniem węgielnym jest historia, który fundamentami swymi mocno tkwi w teraźniejszości, a potężne mury wyrastają w przyszłość.
Zbudowany został ten gmach w miejscu, gdzie niegdyś tłoczyły się bezładnie czynszowe kamienice. Wyrósł jako trwałe świadectwo nowych czasów, jako wielki obiekt socjalistycznego budownictwa, jako symbol nowej, wolnej od szpetoty i bezładu architektonicznego stolicy. Z jego najwyższych pięter wzrok swobodnie ogarnia ogromną pracę dziesięciolecia. Z jego sylwetą łączą się wspólnym akcentem: piękno dzielnic MDM, ulice Mariensztatu, Stare Miasto, perspektywa Trasy W-Z, wielkie osiedla mieszkaniowe, nowe parki i stadiony. Wokół niego rośnie socjalistyczna stolica Polski.
Stanie się on ogniskiem nauki i kultury dla całego kraju. Znajdą w nim swe siedziby czołowe organizacje naukowe, znajdą wspaniałe warunki prac ludzie nauki.
Z niespotykanym rozmachem zaprojektowane urządzenia kulturalne uczyć będą współczesne i przyszłe pokolenia szacunku i umiłowania piękna. najwspanialsze tradycje naszej sztuki ludowej ożyły w architekturze i dekoracji jego wnętrz.
Śledziliśmy, dzień po dniu, jak ten niezwykły gmach piął się w górę. Z zapartym tchem obserwowaliśmy zawieszone gdzieś pod niebem, uczepione stalowych konstrukcji, maleńkie sylwetki budowniczych. Widzieliśmy jak radzieckie dźwigi najnowocześniejszej konstrukcji podnosiły się na coraz wyższe kondygnacje budowy. W naszych oczach nagi szkielet obrastał białymi ścianami. W naszej obecności, od fundamentów aż po szczytową iglicę rósł Pałac Kultury i Nauki im. Józefa Stalina, który naród radziecki rękami swych robotników, pracą swych inżynierów i techników wybudował dla narodu polskiego.
Tylko w narodzie socjalistycznym może się zrodzić tak głębokie i pełne zrozumienie istoty przyjaźni między dwoma krajami. tylko naród socjalistyczny może się zdobyć na tak wspaniały i bezinteresowny tej przyjaźni dowód.
Łączy nas z narodem radzieckim braterstwo broni zrodzone na polach bitew, łączy serdeczna współpraca i pomoc okazywania nam zarówno w trudnych latach odbudowy, jak i dziś, kiedy budujemy u siebie w kraju socjalizm.
Otrzymaliśmy monumentalny dar - Pałac Kultury i Nauki, którego uroczyste otwarcie nastąpiło w dn. 21 lipca 1955 r. Przekazali nam ponadto radzieccy przyjaciele osiedle mieszkaniowe w Jelonkach, w którym mieszkają już polscy studenci. Nawet specjalne dźwigi - wynalazek radzieckiego inżyniera, po skończeniu pracy przy budowie Pałacu, poszły w służbę Huty im. Lenina. Rozdział z żywej księgi przyjaźni między dwoma narodami nie jest zamknięty. Historia pisze go dalej.
Warszawa... Szkielety murów pustką i milczeniem witały mieszkańców powracających w mroźne dni styczniowe1945 r. do swego miasta. "Warszawa ma być tylko geograficznym na mapie" - woła szaleniec z Reichstagu - a tysiące hitlerowskich czołgów, dział, bombowców i miotaczy płomieni, spełniało ten zbrodniczy rozkaz. Ale Warszawa nie umarła, Warszawa żyła. Żyła w sercach tych, którzy wracali do niej z tułaczki, z obozów, z obcych dalekich miast. Szli zewsząd ludzie w pasiakach, w wytartych żołnierskich bluzach, z tobołkami w dłoni. Szli z sercem pełnym miłości, umysłem pełnym najśmielszych planów, z rękami gotowymi do wysiłku ponad ludzką miarę i pojęcie. Wśród gruzów, na niejednej ścianie osmalonej płomieniem, zranionej pociskiem, odczytywano świeży, smołą wypisany napis: "Rozminirowano - ja poszoł na Berlin". A pod tym podpis, imię człowieka, który przeszedł tędy, idąc gdzieś z Donbasu, mroźnego Irkucka, z cichego stepu Ukrainy lub ze spieczonej słońcem Samarkandy. I oto ci sami ludzie, których przesławne "katiusze" przyniosły Warszawie wolność, w dziesięć lat potem w sercu stolicy wznieśli gmach nad gmachy, dom strzelisty pod niebo, Pałac Kultury i Nauki. Już wówczas, gdy Związek Radziecki postanowił ofiarować nam Pałac, zabliźniono w Warszawie wiele ciężkich ran - pozostałości najgroźniejszej z wojen. Wpisano w historię miasta trasę W-Z, Most Śląsko-Dąbrowski, Krakowskie Przedmieście, Żerań, Maranów i MDM. Zrodzona z woli całego narodu, z decyzji Partii, z planów inżynierów, z rąk robotników - piękniała Warszawa, miasto - bohater i miasto - symbol, miasto najdroższe sercu każdego Polaka. I oto stała się rzecz nienotowana w stosunkach między dwoma krajami...
... 5 kwietnia 1952 roku została podpisana pomiędzy Rządami Polski i ZSRR umowa stwierdzająca: ..."Związek Radziecki własnymi środkami i z własnych materiałów wzniesie jako dar dla Polski wysokościowy gmach w Warszawie".
Na wybrzeżu Frunzeńskim w Moskwie mieści się pracownia architektoniczna prof. L. W. Rudniewa. Tam właśnie zrodził się projekt Pałacu Kultury i Nauki. W zespole prof. Rudniewa pracowali również nad projektem członkowie-korespondenci Wszechzwiązkowej Akademii Architektury: A. P. Wielikanow, A. F. Chriakow, W. N. Nasonow i J. E. Rożin. Później wielokrotnie przedstawiany był projekt Pałacu polskim architektom, plastykom, kierownikom Partii i Rządu. Wspólnie dyskutowano nad makietami i rysunkami, wnoszono uzupełnienia i zmiany. I wtedy dopiero zapadła decyzja, która zelektryzowała mieszkańców stolicy: Pałac stanie w samym sercu Warszawy, w czworoboku ulic - Marszałkowskiej, Świętokrzyskiej, Emilii Plater i Alei Jerozolimskich.
Tymczasem przystąpiono do odgruzowywania. Prowadzono żmudne badania geologiczne, niezbędne do określenia dopuszczalnego obciążenia gruntu i ustalenia poziomu wody gruntowej. Wkrótce na plac budowy przybyli robotnicy radzieccy, przygotowując teren pod część centralną gmachu. Kilkanaście koparek usunęło w ciągu miesiąca 70 000 m3 ziemi i gruzu, tworząc wykop pod fundamenty. Tu właśnie stanie wysokościowiec o wymiarach 38 X 38 m, przechodzący dalej w wieżę 16 X 16 m i wreszcie zwężający u szczytu do rozmiarów 10 X 10 m. Nad całością górować ma pięćdziesięciometrowa iglica.
Budową interesowali się nie tylko fachowcy. Na specjalne zbudowanym pomoście w pobliżu wznoszonego wysokościowca, codziennie stawały setki widzów śledząc postęp robót i przyglądając się nieznanym maszynom i urządzeniom. Mechanizacja niektórych robót dochodziła do 98%.
Na czterech narożnikach przyszłego wieżowca zainstalowano potężne żurawie najnowocześniejszej konstrukcji. Twórcą ich projektu był naczelny inżynier budowy Pałacu - Szczypakin. Żurawie te skonstruowane były w ten sposób, że przy montowaniu wyższej kondygnacji ruchoma rama znajdująca się przy podstawie była przesuwana aż do górnego poziomu konstrukcji, gdzie ją zamocowywano, po czym wciągarka nawijając liny unosiła całą maszynę w górę. W ten sposób żurawie ani razu nie rozmontowywane przeszły od parteru aż po najwyższe piętra budowy.
Z niezwykłą szybkością rósł stalowy Pałac. Podziwiając wspaniałe kunsztowne parkiety, marmury, obicia, nie trzeba zapominać, że Pałac warszawski to przede wszystkim stal. Stal z przesławnych martenów Magnitogorska, z hut Zaporożstalu i Komsomolska. Samych konstrukcji stalowych zużyto na budowie 24 000 ton.
W nocy jarzył się stalowy szkielet tysiącami świateł. Od rana montażyści łączyli ze sobą dalsze elementy stalowej konstrukcji. W dzień i w nocy trwała nieprzerwanie praca na budowie. Konstrukcja pięła się coraz wyżej. Migotliwe światełka spawaczy rozbłyskiwały niebieskimi płomykami od zmroku i gasły równocześnie ze świtem.
Częstymi gośćmi na budowie byli przedstawiciele Rządu i Partii, żywo interesujący się postępami prac. Setki wycieczek z całego kraju zwiedziło budowę obserwując metody i technikę pracy radzieckich ludzi wznoszących wysokościowiec. Dla polskich inżynierów, techników i robotników budowa stała się prawdziwą szkołą nowoczesnego budownictwa.
Gdy część wysokościowa sięgała już 26 pięter, dolne kondygnacje okładano kremowymi płytami. Czynność tę wykonywali robotnicy na specjalnych ruchomych rusztowaniach, które w miarę postępu prac podjeżdżały na linach coraz wyżej.
W chłodne, wietrzne i deszczowe dni października 1953 roku pracowali ludzie radzieccy bez wytchnienia na wysokości 186 m by dotrzymać podjętego zobowiązania dla uczczenia 36 rocznicy Rewolucji Październikowej. Chodziło o przyśpieszenie terminu zamontowania iglicy. 7 listopada 1953 roku, pięćdziesięciometrowa stalowa iglica wytyczyła najwyższy punkt Warszawy. A była to praca ogromna - iglicę montowano z jedenastu części, po czym pokryto ją lustrzanymi płytkami, które tak pięknie i złociście błyszczą w słońcu.
Ten wielki, stalowy pająk (zdjęcie na lewo u dołu) - to kopuła sali kongresowej. Ustawienie poszczególnych żeber kopuły nie było rzeczą łatwą; dość wspomnieć, że średnica jej wynosi 50 m. Na tym szkielecie właśnie zawieszony jest strop sali.
W pogodne dni dojrzeć można z odległości około 60 km szczyt iglicy znajdujący się na wysokości 231,5 m nad Warszawą. Projekt całego kompleksu gmachów Pałacu został pomyślany w taki sposób, że jego boczne skrzydła - mieszczące teatry, sale kinowe, koncertowe, basen pływacki, sale muzealne i wystawowe oraz wiele innych pomieszczeń przeznaczonych dla publiczności - sięgają 5 - 6 pięter, a więc są zrównane wysokością z budynkami otaczającymi plac. Przylegające z czterech stron ryzality - podobne bocznym basztom, sięgają 64 m, a więc odpowiadają wysokością pozostałym wieżowcom Warszawy.
Wokół Pałacu powstaje park dwukrotnie większy od Ogrodu Ujazdowskiego. Zazieleniło się w nim ponad 2 000 drzew i tysiące krzewów. Niektóre okazy, starannie dobierane z terenów całej Polski liczą po 40 lat i musiały być specjalnie "przyzwyczajane" do podróży, które odbywały w wiklinowych koszach ściągniętych stalowymi obręczami.
Od strony Al. Jerozolimskich i ul. Świętokrzyskiej ustawiono po dwie fontanny bijące w górę kilkumetrowym słupem wody. Setki tysięcy ludzi co roku przewinie się przez sale Pałacu Kultury i Nauki. Plac Stalina sanie się miejscem defilad i manifestacji. Miliony ludzi będzie podziwiało wspaniałą sylwetkę Pałacu - widomy znak nowej epoki wieczystej przyjaźni narodu polskiego z narodami Wielkiego Kraju Rad.